poniedziałek, 12 maja 2014

Wiano świętej Kingi

                                                                  Władysław Ludwik Anczyc

         Bolesław Wstydliwy [...] został panującym w szóstym roku swojego życia, a panowie rządzili za niego. Wyrósł z niego człeczyna cichy, spokojny, obyczajny, ale prawie na zakonnika, a nie na wojownika i księcia. Za żonę wybrali mu Kingę, córkę króla węgierskiego, także panienkę cichą, spokojną i pobożną. Więc pojechali posłowie polscy na Węgry, prosić króla ojca o oną dzieweczkę.
Król węgierski przyjął ich bardzo dobrze, bo Polaków szanował, jako naród mężny. Otóż chciał pokazać przed naszymi posłami, jako jest bardzo bogaty; kazał ze skarbca znieść dużo złota i srebra i sypać na wiano królewnej. Kinga zaś mówi ojcu:
         —  Ojcze mój, na co dajesz Polakom złoto i srebro: mają go oni za dosyć, a gdy zabraknie, to go sobie poszukają z orężem na wojnie. Dajże im to, czego nie mają, żeby sobie zapamiętali szczodrość króla węgierskiego.
         —   Cóż im mam dać? — pyta król zdziwiony.
         —   Soli, ojcze mój, bo w ich kraju nie ma ani bryłeczki i tutaj przyjeżdżają kupować.  Podaruj  im jedną górę solną, a ja ją zabiorę z sobą na wiano do Polski.
         Roześmiał się król na tę mowę dzieweczki i powiada:
         —  Weź sobie, którą chcesz.
Tedy królewna poszła ku kopalniom, a zdjąwszy pierścień zrękowinowy rzuciła go w głęboką otchłań, gdzie sól dobywano.
         Panowie polscy przywieźli swemu księciu oblubienicę, a gdy się odbyło wesele na krakowskim zamku, Kinga rzecze do swego męża:

          —   Kochany mężu, jedźmy  szukać pierścienia, któryś mi przysłał do Węgier. Jechali oboje do miasteczka Wieliczki i tam śród rynku Kinga kazała bić głęboką studnię. Długo kopali górnicy, aż nareszcie — natrafili na opokę i rzekli królowej:
         —   Oto już dalej  kopać nie można, bo szczery kamień — a Kinga rzecze:
         —   Odbijcie kawał tego kamienia, niechaj go oglądam!
Więc odbili i wyciągnęli, a jeden z nich, przyjrzawszy się po dniu, zawołał:
         —   O królowo!  Toć nie kamień,  ale szczera sól!
         —   Rozbij   tę  bryłę!  — rozkazuje królowa.
Więc rozbili, a z onej bryły, ze środka, wypadł błyszczący pierścień królowej, który wrzuciła w kopalnię węgierską.
         Takie to było wiano świętej Kingi, które do dziś dnia  zbogaca Polskę.