sobota, 19 października 2013

Dziadek i niedźwiadek

                                                              fragment książki
Dziadek...
...
-  Chodźmy, aniołku - zaproponował dziadek. - Chciałbym ci kogoś przedstawić.
      -  Dobrze - zgodziła się Natalka, acz nie bez żalu, miała bowiem ochotę poprzyglądać się jeszcze małpim wygłupom. Minęli małpiarnię, zakątek z pluskającymi się beztrosko pingwinami i stanęli przed rozległym zadrzewionym wybiegiem.
      - „Niedźwiedź brunatny syryjski. Ursus arctos Syriacus" - Dziewczynka znów odczytała tabliczkę. - Gdzie on jest?
      - Tam, wygrzewa się w słońcu. - Dziadek wskazał sterczące pośród traw futrzane brzuszysko.
      - Wygląda dokładnie jak ten pluszowy miś, którego dałeś mi na urodziny! - ucieszyła się dziewczynka.
      Na dźwięk ich głosów wielki niedźwiedź przeciągnął się i ziewnął, prezentując dwa rzędy potężnych kłów oraz różowy jęzor.
      - Ale jest chyba ze sto razy większy... - szepnęła z przejęciem Natalka.
      Kosmaty zwierz spojrzał na ludzi stojących przed wybiegiem, potrząsnął łbem, jakby nie dowierzał własnym oczom, po czym przyczłapał do otaczającej wybieg fosy i wyciągnął pysk w stronę gości.
      - Grrrrr! - zamruczał przyjaźnie.
      - Witaj, stary druhu! - zawołał dziadek, a jego oczy zabłysły radosnym blaskiem. - To Wojtek, mój przyjaciel - wyjaśnił wnuczce.
      -  Niedźwiedź jest twoim przyjacielem? - spytała wpatrzona w zwierzę dziewczynka. Gdyby wyprostowała dłoń, bez trudu dotknęłaby palcem niedźwiedziego nosa.
      - Tak, przyjacielem z czasów wojny.
      - Nigdy mi o nim nie opowiadałeś - wypomniała dziadkowi Natalka.
      - Bo nigdy nie opowiadałem ci o wojnie, aniołku - westchnął dziadek.
      To była prawda, opowiadał Natalce mnóstwo historii, ale nigdy nie wspominał wojny. Gdy w radiu lub przy stole ktoś mówił o wojnie, twarz mu pochmurniała, a na jego czole pojawiały się trzy głębokie zmarszczki. Także i teraz się zasępił.
      - Usiądźmy - zaproponował, wskazując ławkę naprzeciw wybiegu.
Natalka usadowiła się obok dziadka i przypatrywała się niedźwiedziowi, wymachując nogami w powietrzu.
      - To dawne czasy, gdy byłem młody - odezwał się dziadek. - Wszystko zaczęło się, gdy we wrześniu 1939 roku nazistowskie Niemcy napadły na Polskę. Rozpoczęła się druga wojna światowa.
      - A ty też byłeś żołnierzem i walczyłeś na tej wojnie, dziadku? - spytała Natalka.
      - Tak, ale nim zostałem żołnierzem, byłem jeńcem wojennym. Najpierw z zachodu wkroczyli do Polski Niemcy, zaraz potem od wschodu armia radziecka. Tysiące Polaków, mężczyzn, kobiet i dzieci wywieziono do Związku Radzieckiego, daleko na wschód, do obozów jenieckich, w których ciężko pracowaliśmy, marzliśmy, głodowaliśmy... To były najcięższe chwile w moim życiu...
Dziadek przerwał i milczał przez chwilę. Niedźwiedź usiadł na ziemi i nastawił uszu. Najwyraźniej także przysłuchiwał się dziadkowej opowieści.
      - Dwa lata później Niemcy zaatakowały Związek Radziecki. Wtedy nasz los się odmienił. Wypuszczono nas z więzień i obozów, a generał Władysław Anders zaczął tworzyć polską armię, która miała włączyć się do walki z Niemcami.
      - I ty służyłeś w tej armii?
      - Hmmm... - Dziadek ściągnął brwi i zadumał się. - Cóż to była za armia! Zabiedzeni, wychudzeni, butów nawet nie mieliśmy. Na szczęście generał Anders poprowadził nas ze Związku Radzieckiego do Persji, gdzie zaopiekowali się nami Anglicy. Dostaliśmy broń, sprzęt i w angielskich mundurach szkoliliśmy się na pustyni. Następnie przez Irak, Palestynę, Egipt udaliśmy się do Włoch.
      Podniósł z ziemi patyk, wyrysował na piasku mapę i zakreślił szlak polskiej armii.
      - We Włoszech wspólnie z żołnierzami z całego niemal świata walczyliśmy z Niemcami.
      - I wtedy poznałeś tego niedźwiedzia? - spytała dziewczynka.
      - Spotkaliśmy się w Persji. Później służyliśmy w jednej kompanii - odrzekł dziadek. Im dłużej wpatrywał się w ślepia siedzącego naprzeciw zwierza, tym bardziej jego twarz się rozpromieniała.
      - Przecież misie nie służą w wojsku! - oburzyła się dziewczynka.
      - Też mi się tak kiedyś wydawało - uśmiechnął się dziadek. - Ale Wojtek udowodnił, że to nieprawda. Towarzyszył nam cały czas, dodawał sił i wiary w zwycięstwo... - Dziadek opowiadał, dziewczynka słuchała, tymczasem niedźwiedź stanął na baczność i wymachiwał przednimi łapami, jakby się z kimś boksował.
      - Wojtek chce się bawić - roześmiał się dziadek. - Masz ochotę na zapasy z niedźwiedziem? - zwrócił się do wnuczki.
      - Ty coś bujasz, dziadku! - Natalce wszystko to wydawało się nieprawdopodobne. - Jak można ćwiczyć zapasy z niedźwiedziem i jak w ogóle niedźwiedź może walczyć na wojnie?
      - Nic nie bujam, aniołku. Wszystko to wydarzyło się naprawdę, ale to długa historia.
      - Opowiedz mi ją koniecznie!
      - A już nie spieszy ci się do małpiszonów? - uśmiechnął się dziadek.
      - Nie! Wojtek jest dużo fajniejszy - odparła rezolutnie dziewczynka. - Opowiedz mi o nim, proszę. Od samego początku!
      -  Początek? - Dziadek podrapał się po głowie, jakby chciał w ten sposób obudzić dawne wspomnienia. - To było w kwietniu 1942 roku w Persji - zaczął swą opowieść.
      - Jechaliśmy wielgachną ciężarówką do obozu wojskowego w Gedera w Palestynie, gdzie mieliśmy tworzyć Armię Polską. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Drzemałem słodko, gdy nagle - łup! Coś potężnie huknęło mnie w głowę...
.......... więcej przeczytasz tylko w książce...........